Schronisko Chatka Puchatka .
Autor: Maciej Bełch
Poniżej można zapoznać się z opisami szlaków, których celem lub początkiem jest Schronisko PTTK na Połoninie Wetlińskiej. Jeżeli chcesz zaplanować wycieczkę, to przejdź do opisu wybranego szlaku i wybierz znajdujący się tam przycisk 'Do kalkulatora szlaków'. Jeżeli poniżej nie znajdujesz interesujacego Cię szlaku, to przejdź do 'Kalkulatora szlaków' wybierając ten przycisk:
Kalkulator szlaków - Schronisko PTTK na Połoninie Wetlińskiej Trasa: Przełęcz Wyżnia Końska Droga
Schronisko PTTK na Połoninie Wetlińskiej
Przełęcz M.Orłowicza
Smerek Wieś
Busik z Wetliny podwózł nas pod parking na Przełęczy Wyżnej.
Pogoda wspaniała na wędrówki. Szlak zaczyna się z parkingu. Na samym poczatku witają nas wspaniałe słowa które powinny być mottem dla tych co lubią cisze, spokój i górskie wycieczki.
Przytaczam te słowa:
W GÓRACH JEST WSZYSTKO CO KOCHAM
I WSZYSTKIE WIERSZE SĄ W BUKACH
ZAWSZE KIEDY TAM WRACAM
BIORĄ MNIE KLONY ZA WNUKA
Jerzy Harasymowicz - poeta - 1933-1999
W trasie mieliśmy "pasażera na gapę" który najpierw podróżował na okularach Grażynki a że chyba w łapki mu grzało od gorących okularów, przesiadł się na ramię :-) I tak podróżował około 10-15 minut.
Pod ostatnim podejściem pod schronisko.... wielkie zamieszanie wśród turystów. Nieopodal pasł się piękny jeleń który pomimo nasilonego ruchu, nie zwracał uwagi. Widocznie stały bywalec :-) i uwielbiał pozować bo podniósł swoje wspaniałe poroże, wystawiając je jak model.
Schronisko PTTK Chatka Puchatka. Wspaniałe widoki na około, miła obsługa, wspaniałe rysunku na ścianach w środku i jak widać na fotce poniżej wspaniałe punkty widokowe.
Czas ruszać dalej. Połonina ciągnie!!! Trasa łatwa i przyjemna. Troche schodów po drodze i skałek, ale to sama przyjemność iść i podziwiać widoki.
Wskazówka dla turystów!!! Stamtąd idziemy !!! Ładny kawałek, no nie?
Trochę koloru po drodze. Wspaniała przyroda.
Przełęcz Orłowicza a potem szczyt Smerek, prawie koniec wycieczki. Teraz pozostało juz tylko zejście do Smerek Wieś i powrót do Wetliny.
Pozdrawiamy Grażyna i Darek
Trasa: Stare Sioło Przełęcz M.Orłowicza
Schronisko PTTK na Połoninie Wetlińskiej
Końska Droga
Górna Wetlinka
W pierwszy dzień tradycyjnie wyszliśmy na Smerek – żółtym szlakiem do Przełęczy Orłowicza, potem czerwonym na szczyt, a potem z powrotem.
W drugi dzień przeszedłem się sam na Połoninę Wetlińską - żółtym szlakiem do Przełęczy Orłowicza, potem czerwonym do schroniska Chatka Puchatka, następnie żółtym i czarnym do drogi, asfaltem do Wetliny
Trasa: Brzegi Górne Schronisko PTTK na Połoninie Wetlińskiej
Przełęcz M.Orłowicza
Smerek Wieś
Ranek przywitał nas mgłą, która przeobraziła się w piękną słoneczną pogodę. Poranna krzątanina, śniadanie i pakowanie nie zajęło nam wiele czasu, więc bardzo szybko siedzieliśmy w samochodach jadąc do Brzegów Górnych. Samochód standardowo zostawiliśmy na parkingu (koszt 16zł/cały dzień), kupiliśmy bilety do Bieszczadzkiego Parku Narodowego (13 zł/rodzinny, 6 zł/normalny, 3zł/ulgowy) i chwilę potem rozpoczęliśmy podejście na Połoninę Wetlińską (1228m). Trasa wg mapy, to około 1.5h więc spodziewaliśmy się ostrego podejścia pod schronisko. Jak się okazało ciężko było tylko w jednym fragmencie szlaku, który prowadził przez las. Schody są dosyć strome i co jakiś czas trzeba przystanąć na kilka chwil i złapać oddech. Temperatura otoczenia była dosyć wysoka więc dodatkowo trudność podejścia była większa. Szlak był dość tłoczny, bo na szczycie czeka jedno z nielicznych w Bieszczadach schronisk. Trasa dość szybko nam zleciała, bo już po około godzinie podejście umilały nam piękne widoki bieszczadzkich górek.
W schronisku "Chatka Puchatka" na szczycie również było bardzo tłoczno i na około oblepione było turystami. Większość z nich, to wczasowicze w pięknych białych adidaskach, sandałkach i ciuchach jak z salonu mody. W schronisku nie ma prądu, ale za to ceny są jak w europejskich kurortach. Nie mogłem ulec pokusie zakupienia najdroższego piwa w naszym wycieczkowym sezonie, na moje pytanie o temperaturę piwa sprzedający pan z wzrokiem wbitym w podłogę odpowiedział stanowczo, że na 100% jest właściwa. Faktycznie tak było, a piwo pomimo wysokiej ceny smakowało tak samo jak zwykłe "Tyskie". Kibelek, który jest na zewnątrz za granią, według słów dziewczyn, to najgorsze miejsce jakie widziały w życiu. Pewna Pani, która tam weszła z rozpędu wyskoczyła po chwili i zwymiotowała. Tyle na temat tego schroniska, które z powodzeniem można ominąć, bo nie ma nic ciekawego do zaoferowania.
Ruszyliśmy dalej wśród pięknych widoków w kierunku Przełęczy Orłowicza (1099m). Trasa była stosunkowo łatwa bo suma przewyższeń nie jest wielka i cały czas spacer umilała nam pogoda z umiarkowanym słońcem i lekkim wiaterkiem. Tuż przed przełęczą zrobiliśmy sobie przerwę na posiłek i uzupełnienie płynów. Z Przełęczy Orłowicza poszliśmy dalej szlakiem w kierunku szczytu Smerek, na którym stoi metalowy krzyż. Dzień wcześniej dziewczyny opowiadały o jakimś dziwnie zachowującym się na szlaku turyście, który szukał Giewontu - prawdopodobnie chodziło mu o ten właśnie szczyt i znajdujący się na nim krzyż ;).
Nie zatrzymywaliśmy się na Smerku, tylko pomaszerowaliśmy raźnym krokiem w dół. Pięć minut później na dość stromym krótkim zejściu objechała mi noga na luźnym kamieniu i upadając uszkodziłem sobie wyświetlacz w aparacie oraz stłukłem sobie palec serdeczny prawej ręki. Ból palca nie był tak przejmujący jak widok uszkodzonego aparatu. Zrobiłem kilka testowych fotek sprawdzając poprawność działania aparatu i odetchnąłem z ulgą kiedy okazało się że wszystko jest okej. Oprócz pęknięcia szybki na wyświetlaczu i kilku dodatkowych rys do kolekcji na aparacie wszystko działa doskonale. To był już mój trzeci upadek z aparatem na szlakach, muszę wymyślić jakiś wygodny sposób noszenia aparatu (teraz noszę go w ręce bez paska) - kiedyś nie będę miał tyle szczęścia.
Zejście do wsi Smerek prowadzi praktycznie w lesie. Jest miejscami dość stromo, ale ogólnie przyjemnie i niezbyt męcząco. Ostatnie 30 minut prowadziło drogą. Udało mi się zatrzymać ‚stopa’, którym zaoszczędziłem 20 minut drogi z buta. Stamtąd pojechałem busem do Brzegów Górnych po samochód. Po około 30 minutach byłem z powrotem po Monikę, Justynę i dzieciaki, którzy zdążyli już dojść do Smerka.